Widzę topic już praktycznie do zamknięcia ale chciałem opisać Ci moje zajście ponieważ było bardzo podobne.
Godzina 6 rano, zaspałem do pracy, wsiadam w autko i zaiwaniam. Jadę sobie a przed mną ledwo co toczy się Golf2, pusto, linia przerywana no to co redukcja i wyprzedzam. Golf zaczyna przyśpieszać razem ze mną, cwaniak nie chciał być wyprzedzony przez japońskie auto i nie daje za wygrana, idziemy łeb w łeb kiedy z nad przeciwka zaczyna się zbliżać już inny użytkownik drogi... myślałem że odpuści i da mi się schować... myliłem się... hamulec do dechy, pisk (mój błąd skręciłem za bardzo koła)... puszczając hamulec już nie udało mi się wrócić na pas, wyskoczyłem na parę metrów przez 30 cm krawężnik po drodze kosząc 3 słupki ogrodzenia i zawieszając całe auto na leżącym już od kilku lat w tym miejscu słupie wysokiego napięcia... Gość od golfa, co? wyszedł przed swoje auto zobaczyć czy żyje ale że wypełzłem, szybko wsiadł i pojechał. 0 świadków, właściciel terenu zadzwonił na policje.
Wręczono mi mandat wysokości 200 zł, bez punktów karnych. Jak się okazało po pół roku (kiedy otrzymałem kolejny tym razem za prędkość) jednak 6 punktów z wypadku zostało wprowadzone w system. Na komendzie powiedzieli mi co z tego że nie mam punktów na mandacie skoro według taryfikatora obligatoryjnie muszą być one przyznane.
Lawety mojego byłego ubezpieczyciela (pozdro ING Bank) nie działały w weekendy, sam z ojcem wyciągnąłem auto podnosząc je wielokrotnie i podkładając pod nie deski i klocki aby sturlało się ze słupa.
![cry :cry:](./images/smilies/cry.gif)